Inner being nigdy nie prowadzi cię drogą cierpienia. Lęk, jaki by on nie był i przed czym by on nie był, zawsze wynika z braku zaufania. Być może ma on źródło w jakimś doświadczeniu życiowym, ale to, że boisz się dwadzieścia lat później, to też jest dolewanie oliwy do ognia momentum tego lęku. Każdy lęk wynika z tego, że nie wiesz, nie wierzysz, nie ufasz, kim tak naprawdę jesteś. Bo jakbyś wiedziała, że jesteś ucieleśnieniem swojego inner being i samego boga, to czego ty byś się bała?
Zawsze należy słuchać swoich emocji. Jak się boisz, to nie czujesz się fajnie. Jak dyskomfort czucia się niefajnie jest już nie do wytrzymania, to nie widzę wartości w dalszym torturowaniu się. Nie ma sensu nieuciekanie, jak się boisz. Ważne, tylko by nie zrobić sobie nawyku z uciekania. Jeżeli zrobisz sobie nawyk z uciekania przed tym lękiem, to będziesz uciekała całe życie. Nie ma też wartości we wchodzeniu świadomie na ścieżkę cierpienia.
Za tym strachem na pewno kryje się jakieś wierzenie, które warto przeegzaminować. Po wyjściu z tej sytuacji jest moment na autorefleksję, na zadanie sobie pytania, czego się boisz. Musisz dowiedzieć się, czego tak naprawdę się boisz i uświadomić sobie, jak durne jest to, czego się boisz. Dla twojego inner being to, że się boisz, to jest komedia. Gdybyś wiedziała to, co wie o tobie twój inner being, to nie bałabyś się niczego.
Pamiętaj, że za każdym razem, kiedy wracasz do tego lęku i o nim rozmawiasz, to wzmacniasz go, a to ci nie służy. Jak wierzysz, że w jakiejś sytuacji będziesz się bała, to będziesz się bała, bo tego oczekujesz, a nie ma wyjątku od prawa przyciągania. Jeśli zło czyha, to tylko jak wierzysz, że na ciebie czyha.
Comments