Nie ma niefajnych rzeczy, które ustawiają nasze życie. Każda twoja decyzja, każda twoja myśl zmienia momentum czegoś w Twoim życiu, przez co zmienia trochę kurs. To nie są tylko rzeczy, które są niefajne. Wszystko zmienia twój kurs. Podejmujesz setki decyzji dziennie i każda z nich kieruje cię w trochę inną stronę. Poza tym nie ma wyjątków od prawa przyciągania.
Ja bym o koncepcji myślał jak o branży, w której pracujesz. Koncepcją może być branża farmaceutyczna, ale w ramach tej jednej koncepcji możesz mieć tysiąc różnych biznesów na tysiącu różnych skalach, tysiącu różnych miejscach. Więc ja bym koncepcję widział bardziej jako pomysł na siebie. W koncepcji nie ma szczegółów. Jak chcę być np. malarzem, to zobacz, ile jest różnych sposobów na manifestację tego pomysłu.
Nie widzę związku między pomysłem na siebie a negatywnym doświadczeniem czy przeżyciem czegoś, co jest twoją preferencją, bo przeżywanie czegoś, co nie jest twoją preferencją, jest naturalnym stanem rzeczy. Wszystko, czego próbujesz, nie może być tylko twoją preferencją, bo jakbyś próbowała wszystkiego nowego i wszystko byłoby twoją preferencją, to byś się znudziła po trzech dniach. Więc jeden temat po prostu nie ma związku z drugim.
Jeżeli masz jakieś doświadczenie nieprzyjemne, które pozwala ci bardziej zdefiniować twoje pragnienie, to wszystko jest ok. Każde negatywne doświadczenie rodzi w tobie nowe lub reafirmuje istniejące już pragnienie. Tylko to jest kwestią momentum. To czy za nim pójdziesz, czy nie, to już całkiem inny temat. Nie każdy musi wyciągnąć właściwe wnioski po każdym niefajnym doświadczeniu. Niektórzy się przekonają, że bóg tak chciał i koniec kropka i kończy się ich analiza. I kończy się ich lekcja, bo skoro bóg tak chciał, to z bogiem nie można dyskutować i przekonują się, że albo za dużo zgrzeszyli, albo Polska pada w ruinę i to jest kara boska. Ja nie wiem, jak to sobie ludzie tłumaczą, ale przez samo doświadczenie negatywne rodzi się pragnienie lub zwiększa się momentem istniejącego pragnienia. Tylko to cię jeszcze z miejsca nie rusza. To czy za nim pójdziesz, czy nie, to już całkiem inna kwestia.
Życie w ramach swojego konceptu nigdy nie może być nudne. Bo jak idziesz do Disneylandu i wiesz, czym jest Disneyland i wiesz, po co tam idziesz, to nie możesz tam się dobrze nie bawić. Inaczej byś nie poszła. Więc nie można płynąć do swojej wyspy szczęścia i być nieszczęśliwym. Nie można mieć satysfakcji z przybliżania się i być znudzonym.
Trzeba odróżnić zradzanie pragnień od ich manifestacji. Cegiełka ewolucji w murze ewolucji wszystkiego dokłada się w sekundzie, w której ty zradzasz pragnienie. Wibracyjnie ludzie, którzy umierają, żałując, że nie przeżyli życia w inny sposób, stworzyli takie góry, że tego się nie da opisać, ale nie pozwolili sobie na nie wejść. Ale wibracyjnie zawsze tworzysz, a dużo przyjemniej jest przeżyć to życie, ciesząc się tymi swoimi kreacjami, a nie tylko je kreować.
W momencie śmierci uwalniasz się od jakichkolwiek swoich negatywnych wierzeń. Zostawiasz wszystko za sobą. A jak odetniesz się od tego balastu, to tylko możesz do góry iść. Tylko widzisz, nie ma sensu czekać na śmierć. Dlatego każdy może być szczęśliwy tu i teraz, w tej sekundzie. Jest tylko jeden warunek — trzeba iść swoją drogą, płynąć w stronę swojej wyspy szczęścia. Nic innego. To jest takie proste i aż takie trudne. Zobacz, ile jest oczekiwań, ile jest osób w Twoim życiu, które mają inną koncepcję na Ciebie. Niektórzy są niezależni intelektualnie i w ogóle życiowo, a inni się poddają i płyną z prądem. I ci, którzy się poddają, pewnie czasem są szczęśliwi, czasem nie są szczęśliwi, bo nie da się tak, żeby wszyscy szli tą samą drogą i wszyscy byli szczęśliwi. Jest to niemożliwe. To naprawdę jest kwestia tego, w jakim stopniu ty się uniezależnisz, usamodzielnisz.
Pragnienie to nie jest lekcja miłości. Lekcja miłości polega na tym, że doświadczasz czegoś nieprzyjemnego i potrafisz spojrzeć na to z perspektywy miłości. Wszystko jest na jakimś poziomie rozwoju. Wszystko. Wszystko ma swoją świadomość. Więc moje inner being i twoje inner being też mogą być na innym etapie rozwoju. Więc ta lekcja miłości, o której ty mówisz, tak naprawdę nie jest twoja. Ty umożliwiasz tę lekcję miłości, ale nie możesz przejść do następnej klasy, nie odrabiając wszystkich tutaj domowych lekcji. Jak nie zrobisz jej, to będzie kolejna. Nie ma problemu. To nie jest wyścig. Dlatego patrzenie na to wszystko z perspektywy absolutnej miłości jest najbardziej dojrzałą lekcją. Nie mniej nie można iść do szkoły, dzisiaj jako 5-latek i wyjść z niej jutro jako trzynastolatek. Tak się nie da. To wszystko zajmuje czas. Więc ja nie widzę w tym wyścigu żadnego.
Comments