Watykan. Plac św. Piotra, 27 marca 2020.
Na małej scenie, na pustym placu, w wyludnionym państewku Watykan, pośrodku Włoch, wtedy jeszcze najbardziej dotkniętego pandemią wirusa SARS-cov2 państwa na świecie, idzie papież Franciszek, siada na tronie i przemawia do Państwa i do Miasta (Urbi et Orbi).
Sam fakt przesłania Urbi et Orbi mnie nie zdziwił, gdyż kościół katolicki jest pełen przeróżnych rytuałów i obrzędów. Jednak przesłanie i słowa wypowiedziane przez papieża, przez wielu uznawanych za najwyższego przedstawiciela boga tu na ziemi, zaskoczyły mnie i dały mi do myślenia.
Papież powiedział:
“Why are you afraid? Have you no faith?” Lord, your word this evening strikes us and regards us, all of us. In this world, that you love more than we do, we have gone ahead at breakneck speed, feeling powerful and able to do anything. Greedy for profit, we let ourselves get caught up in things, and lured away by haste. We did not stop at your reproach to us, we were not shaken awake by wars or injustice across the world, nor did we listen to the cry of the poor or of our ailing planet. We carried on regardless, thinking we would stay healthy in a world that was sick. Now that we are in a stormy sea, we implore you: “Wake up, Lord!”.
I te ostanie słowa "Wake up, Lord!" mnie zaskoczyły, bo brzmią jakby papież chciał ponaglić samego boga, jakby bóg mógł cokolwiek zrobić w tej sytuacji. Większość religii i chrześcijańskich i muzułmańskich opiera się na woli boga. I to wola boga jest przedmiotem moich rozważań.
Pamiętam jak moja mama, która już jest po drugiej stronie, zawsze tłumaczyła sobie „przeciwności losu” stwierdzeniem, że „Bóg tak chciał”, co nieodzownie sugeruje, że bóg ma swoją wolę i to on decyduje, co się dzieje w Twoim życiu i że rzucając Ci kłody pod nogi, testuje Twoją wiarę. Do dziś żadna religijna osoba, a spędziłem wczoraj 40 minut w pracy dyskutując nad sensem życia z zapalonym muzułmaninem, nie jest w stanie wytłumaczyć po co bóg nas testuje? Jaki jest sens istnienia? Religia nie ma odpowiedzi na te pytania, poza historią Adama, Ewy, Edenu i upadłych aniołów. I nie ważne jak rozumiesz boga, nie ważne jak go nazywasz, czy zastępujesz to słowo matką naturą, energią źródła czy jakąkolwiek inną etykietką, ważne jest żeby zrozumieć, że nie ma woli boga, że matka natura też nie ma woli. Żyjemy w wibracyjnym świecie, w którym nikt nie pociąga za sznurki.
Pierwszym argumentem, najbardziej logicznym, jest fakt, że jakby bóg miał swoją wolę, to obdarzając nas absolutną miłością, nie byłoby wojen, nie byłoby morderców. I tutaj pojawia się logiczny argument, że to nie bóg wytacza wojny, że to ludzie mając wolną wolę decydują o wojnach. Argument jak najbardziej logiczny, ale jak przejdziemy do wszystkich „katastrof” naturalnych (katastrof w cudzysłowie, bo ta katastrofa jest tylko percepcją, z punktu widzenia natury to co my nazywamy katastrofą jest wielkim aktem kreacji), to argument ten już się posypuje, bo trzęsienie ziemi nie ma własnej woli, bo tsunami też nie ma własnej woli, bo susza, która doprowadza do śmierci głodowej, też nie ma swojej woli i wirus, który zabija 500 milionów ludzi, jak to było w przypadku ospy prawdziwej, czy obecny SARS-cov2, który prawdopodobnie zarazi większość populacji ziemi, u małej liczby osób doprowadzi do rozwoju choroby nazwanej COVID-19 i mała liczba z tych chorych umrze, wirus ten też nie ma własnej woli. Więc skoro wszystkie te wydarzenia nie mają własnej woli to są obecne w naszym życiu z woli boga?
I oczywiście zagorzali wyznawcy różnych religii, tak jak moja mama, dostrzegą we wszystkim wolę boga, bo skoro wirus zaraża wszystkich to pewnie przetrwają Ci, którym bóg da jeszcze szansę. Zagorzali wyznawcy widzą w każdym „tragicznym” wydarzeniu karę boską i wieszczą następne przyjście mesjasza. Ale nie dlatego piszę ten post, bo Ci co bardzo wierzą nie są w stanie niczego innego usłyszeć. Piszę ten post dlatego, że spotkałem się w wieloma opiniami, że matka natura upomina się o swoje, że wirus to forma zemsty matki natury na ludzkości, która zwłaszcza w ostatnim czasie tak bezlitośnie wykorzystuje środowisko naturalne, doprowadzając do nieodwracalnych zmian klimatu i nieodwracalnych zmian w środowisku. Obecna pandemia jest formą walki matki natury z ludzkością, która się tylko rozmnaża i rozmnaża zużywając coraz więcej zasobów planety ziemia. I tu chciałem zauważyć, że takie myślenie niczym się nie różni od woli boga. Zastępując wolę boga wolą matki natury, wpadamy w tą samą pętle, w której to matka natura, siła wyższa z nami walczą, karzą nas, a obecna pandemia jest dla ludzkości jakimś testem, jakąś ważną lekcją, choć na pewno wydarzenie to jest lekcją dla ludzkości, ale nie jest pracą domową zadaną przez matkę naturę. Każde wydarzenie w naszym życiu, zwłaszcza te negatywne, jest dla nas lekcją. Każde bez wyjątku.
Więc jak wytłumaczyć obecną pandemie jak i każde inne „negatywne” wydarzenie?
Życie jest jednym, niekończącym się procesem ewolucji, który sam w sobie nie jest procesem świadomym, w którym my, ludzie, odgrywamy największą, chodź nie jedyną rolę. W procesie ewolucji nie ma z góry założonego planu, nie ma woli stworzyciela, nie ma reżysera i w tym sensie, patrząc na życie całościowo, jest ono procesem nieświadomym. To czy coś się zadzieje, czy nie, nie jest rezultatem z góry założonego planu, tylko kwestią sprzyjających okoliczności, kwestią środowiska, które albo czemuś sprzyja, albo nie. Wyobraź sobie, że stoisz na zewnątrz, masz ochotę na papierosa, wyciągasz pudełko zapałek i chcesz odpalić papierosa. Sięgasz po zapałkę. Odpalasz i nic. Pojawiają się iskry, ale nie ma płomienia. I ja tu mówię o tym płomieniu. Nie jest tak, że nie ma płomienia, bo ktoś ma taką wolę, nie ma płomienia, bo płomień nie miał woli istnienia, nie ma płomienia, bo Twoje intencje zapalenia papierosa nie były czyste, nie ma płomienia, bo nie zasłużyłeś na papierosa, nie ma płomienia, bo bóg tak chciał.
Nie ma płomienia, bo warunki, które są niezbędne do pojawienia się płomienia nie zostały spełnione. Żeby pojawił się płomień musi być paliwo (drewno w zapałce), musi być wysoka temperatura (tarcie główki zapałki o draskę) i tlen. Jeżeli nie nastąpił samozapłon to znaczy, że któregoś z tych elementów było za mało. Może draska była zużyta, może zapałki były wilgotne, może zapałki byłe stare i wyparowała parafina (drewienko zapałek jest nasiąknięte parafiną, żeby łatwiej się paliło). Wiele w tym gdybania, dlatego nie warto patrzeć wstecz, ale na pewno zero w tym woli. I nawet jak już odpalisz zapałkę i chcesz podpalić nią papierosa, a tu dmuchnie wiatr i zgasi zapałkę to wiatr nie miał woli zgasić zapałki. Wiatr robił to co robi wiatr…. Po prostu wiał.
Podobnie jest z wirusem SARS-cov2. On nie ma woli zarażania wszystkich wokół. On nie jest odpowiedzią nikogo na nic. On nie jest żadną karą boską czy zemstą matki natury. Wirus jest po prostu wirusem, który nie z własnej woli znalazł się w nowym środowisku. SARS-cov2 jest prawie na pewno wirusem odzwierzęcym, któremu zostały stworzone, całkiem nieświadomie, warunki do przeskoku z organizmu zwierzęcia na organizm człowieka. Za parę lat będziemy pewnie wiedzieli jak to się odbyło, tak jak dziś wiemy, jak doszło do epidemii grypy w 1918 roku w USA, kiedy to zakażony kurczak i zakażony człowiek spotkał tą samą świnie. Ptasia grypa nie była w stanie zarazić człowieka, ale świnia zaraziła się i ptasią grypą i „ludzką” grypą, dwa wirusy się spotkały, doszło do mutacji i tak zrodził się wirus H1N1, który w rezultacie zabił do 100 milionów ludzi w ciągu 15 miesięcy. Wirus bardzo łatwo się rozprzestrzeniał, bo działał tak samo jak wirus grypy, ale ponieważ część wirusa pochodziła od ptactwa, organizm ludzki nie rozpoznawał wirusa i nie zwalczał go. I nie było to z niczyjej woli. Po prostu istnieją warunki, które sprzyjały przeskokowi wirusa ze zwierzęcia na człowieka i ani to zwierzę, ani ten pierwszy człowiek, ani sam bóg nie miały woli zarazić połowy populacji ziemi. Wirusy grypy mają to do siebie, że dość szybko ewoluują, dlatego szczepionka na grypę chroni Cię tylko przez kolejny sezon, więc jest szansa, że podobnie jak SARS, który po prostu zniknął z końcem wiosny w 2004 roku, tak SARS-cov2 też może zniknąć, lecz może też ewoluować w całkiem inną stronę. Tak naprawdę nikt nie wie, bo jest to całkiem nowy, najprawdopodobniej odzwierzęcy wirus, któremu zostało stworzone nowe środowisko. Nauka zna tylko ok 3 000 wirusów w świecie zwierzęcym, ale ich ilość jest szacowana na 1,6 miliona. I żaden z tych wirusów nie ma woli nas zabić.
Sama religia wprawdzie przyznaje, że człowiek ma wolną wolę, z drugiej jednak strony mówi o woli bożej. Jeżeli istniałaby wola boga to nie moglibyśmy mieć wolnej woli, bo skoro sam bóg ma wolę w jakiejś konkretnej sprawie to to, co ja zdecyduję jest wtedy kompletnie nieistotne, bo rozumiem, że wola boska jest ważniejsza od mojej. A jeżeli decyzje, które ja podejmuję, są wbrew woli boga, to co wtedy? Czy wtedy moja wola jest ważniejsza od woli boga? I jeśli tak rzeczywiście jest to z tego wynika, że bóg nie ma woli, albo jego/jej wola się nie liczy. Jak widać nie ma to większego sensu. Bo jeżeli bóg chce ocalić ludzkość, a ja jestem terrorystą i specjalnie wypuszczam do środowiska wirusa, który zabije większość z nas, to co wtedy? Wola boga nie powstrzyma mojej woli. Mleko się rozlało, wirus jest na zewnątrz. bóg nawet nie ma żadnej mocy nad wirusem. Myślenie o bogu jako o podmiocie, który kontroluje wszystko jest błędne. Bóg jest wszystkim, bo wszystko jest zbudowane z materii, która jest ekspresją energii, która jest źródłem wszystkiego, ale nie ma własnej woli. Bóg jest i zapałką, i draską i tlenem, ale to czy dojdzie do zapłonu nie zależy od boga tylko od Ciebie. Ta cała moc jest ZAWSZE z Tobą.
Reasumując. Życie tu na tej ziemi nie jest testem, nie jest grą, bóg nie gra z Tobą w szachy, choć fascynująca byłaby ta gra, nie rzuca Ci kłód pod nogi. To co ludzie nazywają bogiem nie ma własnej woli, bo to my mamy wolną wolę. Bóg, to co ja nazywam inner being, otacza Cię bezwarunkową miłością, prowadzi Cię przez dolinę, jest Twoim pasterzem w tym sensie, że pasterz nigdy nie chce zrobić krzywdy swoim owcom, bóg nigdy nie prowadzi Cię drogą cierpienia. Jak idziesz drogą cierpienia to idziesz nią sam, bóg Cię tam nie wysłał, bóg Cię tam nie testuje, bóg trzyma w ręku wielką latarkę, którą oświeca Ci drogę do krainy miodem płynącą, tym co ludzie nazywają niebem. Z tymże wyjątkiem, że to niebo i piekło są tu i teraz. Im bliżej jesteś tej oświeconej drogi, tym bardziej żyjesz w niebie, im się bardziej oddalasz od światła, im bardziej pogrążasz się w ciemności, tym bardziej Twoje życie przypomina piekło. Ale nie ma w tym woli boskiej. Cała wola, cała moc jest zawsze z Tobą. To Ty kreujesz swoją rzeczywistość. Ty i tylko Ty.
Chcesz się dowiedź jak bardziej świadomie kreować swoją rzeczywistość? Jak rozpoznać tą oświeconą drogę? Jak żyć swoim wymarzonym życiem? Jak nie pozwolić okolicznościom, pandemii negatywnie wpłynąć na Twoje życie?
Zapraszam na webinar. To TY kreujesz swoją rzeczywistość. Nie bóg, nie rodzic, nie partner, nie szef. Ty i tylko TY.
Szczegóły: https://www.adamalexander.org/webinar
Ściskam mocno. Adam
Comentarios